piątek, 4 sierpnia 2017

ks. Marcin Murinius „Kronika mistrzów pruskich” (fragmenty)

Fragmenty „Kroniki mistrzów pruskich” autorstwa ks. Marcina Muriniusa. Kronikę opublikowano po raz pierwszy w Toruniu Roku Pańskiego 1582.

O POŁOŻENIU ZIEMIE PRUSKIEJ NAZWISKU JEJ
A O OSADZIE PIERWSZYCH DO NIEJ PRZYCHODNIÓW
CAPUT I
Ziemia pruska rodna, okwita i osiadła, ma Litwę od słońca wschodu, od południa Polskę, od pułnocy Iflanty, od zachodu pomorską ziemię. Gdy się na wiarę krześcijańską nawrócili, zamków w liczbie siedmdziesiąt i dwa, a miast sześćdziesiąt i dziewięć było. Rzeki takież kosztowne ma, z których Wisła naprzedniejsza z Polski idąc Toruń podlewa, a za Gdańskiem w morze wpada; ma też i innych rzek dosyć, jako Nogat, Elbing, Weserę, Ossę, Drewnic i inne. Jezior w liczbie kładą być małych i wielkich dwa tysiąca trzydzieści i siedm.
Ta ziemia od starodawnych Ulmigania była zwana, stądże obywatele Ulmigeri byli zwani. Miechowita pisze, że w Bitymi królem był Prussia imieniem, którego Hannibal namówił, aby przeciw Rzymianom wojnę podniósł, co gdy uczynił, porażony i z królestwa wyzuty, do Ulmiganii z swoimi się udał i tak po tym królu z Bitynii ziemia nazwana Prussia acz też inni od Brutena pana ich ją mianują, o co sporu wieść nie potrzeba. Obywatele ziemie tej oni starzy Prusowie ludzie byli prości (jako w pogaństwie), dzicy, jednakże przychodniom lutościwi i uczynni. Do tych w pustynie potem Cymbrowie, Getae albo Gepidowie, już długimi wojnami, które we Włoszech wiedli, spracowani, przyszli ze wszystkim sprzętem i dobytkiem, a z nimi się zbraciwszy, osadzać się jęli, napierwsze miasto założyli Romnowo, jakoby Rzym nowy, którzy jednak jednego prawie rodu z Litwą byli, jedno przez obcy naród język zmienili. To miasto Romanowo albo Romnowo naprzedniejszym stolcem było ziemie pruskiej aż do przyjazdu Krzyżaków, które potem zburzone przez Bolesława Chabrego, króla polskiego, roku 1017, a teraz tam miasteczko jest rzeczone Heiligenbeil, jakoby Święta Siekierka.

O WEJDEWUCIE, PIERWSZYM KRÓLU PRUSKIM
CAPUT II
Gdy się lud za czasem rozmnażał a bez wszego rządu żył, wydzielając sobie ziemię ile kto chciał i gdzie mu się podobało, tak iż im ciasny się prawie zdał kąt ten (boć gdzie rządu nie ma, tam zamieszanie), za czym przyjaciółmi zewsząd byli ogarnieni, przetoż rozmawiać o postanowieniu króla i rządu dobrego poczęli. Tam Wejdewutus Litalan inszych dzielnością, dowcipem i dostatkiem przechodząc, rzecz do zgromadzonych Borusów uczynił, przez podobieństwo rzekąc: Gdybyście Borusowie nad pszczoły wasze głupszymi nie byli, te różnice między wami łatwie by się uspokoiły, bo widzicie, iż pszczoły króla mają, któremu posłuszni są, on ich sprawy rozradza, każdej z nich pewną robotę daje, tenże niepożytecznych wygnanim z ulów karze, one też miłe pszczółki sobie zlecone dzieła pilnie wykonywają, jakoż to sami widzicie, tym kształtem wy też króla sobie postanówcie, jego wszyscy, żadnego nie wyjmując, we wszem posłuszni bądźcie, niech swary miedzy wami porównywa, złość karze, niewinności broni, to mu w zupełną moc oddajcie.
To słysząc Prusowie krzyknęli; I chceszże ty być nad nami Boiotheros? – co ich językiem króla pszczół znaczy. Tak Wejdewutos nie gardząc ich głosami królem pruskim został, a to do czego ich pierwej przykładem pszczół wiódł, pilnie kończył, bo prawa naprzód im postanowił, miejsca pewne do mieszkania tułającym się naznaczył, ziemię ku oraniu według potrzeby każdemu z osobna wymierzył, drugich do bydła, do rybactwa i do innych spraw obrócił. To też ustawił, aby żaden gospodarz dobytku więcej nie chował, ani czeladzi, jedno co z potrzebę mieć mógł, insze, aby przedał albo pobił, ułomnych i do roboty niegodnych nie żywił. Wolność też tę dał, żeby synowie ojca albo matkę strupione starością i mdłych sił, jako niepożytecznych wolno było zadawić, by próżno chleba nie jedli a (tak ociec i matka siła dzieci używi, a wielkość dzieci jednego ojca albo matki zgrzybiałej używić nie chcą). Aby też z jedną żoną każdy przestał, ustawił.
A iżby lud dziki a okrutny w ludzkość wprawił, miodu sycenia sposób im podał, schadzki do gospód ustawił, biesiady rozmaite wymyślił i nie omylił się w tym, bo potem tak zmiękczeli, iż gdzie chciał, tam ich nakierował. Gościom też, aby przystojna ludzkość i uczynność była pokazowana rozkazał i innych wiele rzeczy (jako w pogaństwie) postanowił, szcześliwie tak przez wiele lat panując, żywota swego dokonał mając lat wieku swego 116, zostawiwszy po sobie synów 12, którym też za żywota pewne udziały naznaczył, o czym będzie niżej.

 O BRUTENIE, JEDNOWŁADCY PRUSAKÓW
I O JEGO DO STANU KAPLAŃSKIEGO UDANIU
CAPUT III
Brutenus jednowładca Prusaków (od którego też mniemają być rzeczoną ziemię pruską), widząc i siebie zeszłego w leciech, tudzież Wejdewota, brata swego na państwo obranego, nabożnym został, dobrowolnie bratu Wejdewutowi państwo spuściwszy.Ten Bruteno był potem wybranym nawyższym kapłanem ceremonijej albo obrzędów bogów pogańskich, a przemieniwszy mu imię, według zacności urzędu nazwali go Kirie Kirieito, które już imię było wszystkich potem na ten urząd wsadzonych. Za postępkiem zasię czasów prości ludzie Prusowie zwali te nawyższe kapłany Krywe Kryweito, to jest bliski nasz pan.
W takowej wadze ten to Krywe Kryweito był, że na jego rozkazanie wszyscy byli posłuszni, na koniec gdy przzez sługę swego znak albo więc laskę posłał, gotowi
Prusowie do wszytkiego byli. Tej nadzieje na koniec o nim byli, że wszelkna dusza zmarłego człowieka mimo jego dom iść musiała, a znak tam swej wędrówki znakiem jakim pokazała. Przetoż tego dochodząc i z dalekich krajów do niego przychodzili, a o zmarłym jeśliże się mu ukazał pytali, który nie widząc osoby jako żyw, wszytkę jego postawę, ubiór, obyczaje, jaki był powiedział, a tym sławę u wszech sobie zjednał. Łupów też i dobyczy trzecią część mu zawsze oddali, gdy z wojen przyjeżdżali etc. Takowa moc dyjabelska i zaślepienie ludzkie, iż temu wierzyli.

BOGOWIE, KTÓRE PRUSACY CHWALILI
A IM MODŁE ODDAWALI I KTÓRYM SPOSOBEM
CAPUT IV
Prusowie pogani nie mając jasności słowa Bożego, przykładem innych miasto Stworzyciela stworzenie chwalili, a nie tylko na niebie będące słońce, miesiąc, gwiazdy, ale też sprośny gad, węże i żaby czcili.
Brutenus pierwszy ich patryjarcha nabożeństwa stanowić począł, a bogowie, którym od nich z swymi potomkami czynił ofiary, te imiona mają: Patollo, Patrimpos, Percunos. Romanowo albo Romnowo od Rzymu rzeczone, naprzedniejsze a główne miasto Prusów starych, stolicą było Krywe: Kryweita, tamże wielkim kosztem zbudowany mu był niedaleko kościół pod dębem, nad podziwienie ludzkie rozłożystym, który też dąb za święty mieli, a za dyjabelskimi czary zimie i lecie zielony był, trwały i nienaruszony.
Po prawej ręce dębu bałwan Perkunos nazwany, po naszemu Piorun, postawili, temu na ofiarę Prusowie, Żmódź i Litwa sąsiedzi ogień ustawiczny we dnie i w nocy z dębiny palili, do czego wejdelotowie (to jest słudzy kościelni) postanowieni byli, których to już nawiętszy urząd był pilnować, aby ogień ten według nich święty Perkunusowi bałwanowi nigdy nie zagasł, co jeśliby przez którego z nich niedbalstwo zagasł, na gardle taki był karan.
A tu znać, iż pogani bogów swych modły gnuśnie odprawiać nie chcieli, uczmyż się od nich, abyśmy Pańskich spraw tak poważnych leniwie też nie sprawowali.
Drugi bałwan Potrimpos zwany, to jest ojczystych bóg (łacinnicy dii paenates mówią), miał swój obraz na kształt węża wzdłuż zwitego z miedzi, któremu k woli Prusowie, Żmódź, Litwa jako jednego zmamienia ludzie, kożdy z nich węża żywego w domu chował a mlekiem żywił. Na trzecim rogu bałwan dyjabelski trzeci stał, Patello nazwany, któremu ku czci każdy w domu u siebie głowę umarłego człowieka chował. Nie przestali jeszcze Prusowie na bogach tych, mało im ufając, jakoż nie było komu.
Czwartego Wirschaitos obrali, a jemu ruchome i nieruchome rzeczy, konie, krowy, świnie, owce, kozy i inne bydło zlecili. Jeszcze chcąc mieć światu gospodarzów nad gęsiami, kury, kaczkami, pacami, gołębami i nad innym ptastwem, boga zmyślonego przełożyli, którego Schwoibrata nazwali. Gurcho bóg ich szósty, z ich mniemania nad żywiołami, zbożem i ludzkimi pokarmy miał moc. Innych sprośnych bałwanów zmianki nie czynię. Wyższy namieniony dąb, gdzie trzej bałwani stali, u poganów Prusów święty, okryty był wkoło płótnem od ziemi na ośm łokieć wzwyż, tam nikomu wniść się nie godziło, jedno Krywo Kryweitowi, papieżowi pruskiemu a wejdelotom, kapłanom jego. A gdy z ofiarami przychodziło pogaństwo, vellum tego albo zasłony uchylano, tak że swe modły czynili.

O ŚWIĘTACH PRUSÓW POGANÓW I INSZYCH ZABOBONACH
CAPUT V
Święta obchodzili Puschuita boga (albo raczej dyjabła), którego mniemali mieszkać pod krzewiną bzową, przetoż to drzewo w wielkiej u nich uczciwości było. Parsztuki też, jakoby aniołki jego, czcili a kolacyją dla nich w gumniech pospolicie narządzali, tam odprawiwszy ceremonije pogańskie, zamknąwszy za sobą drzwi, onych pokarmów odeszli, tam oni Parstukowie o pułnocy mieliby jeść, nazajutrz patrzali pogani, której by potrawy więcej ubyło, tej się więtszego urodzaju spodziewali. Jestjeszcze tego zakału po części w Kurlandskiej, Inflantskiej, Sambijskiej albo Sudawen ziemiach. Ale i za Toruniem (co dziwna) jeszcze to nie zginęło, jako około Chojnic, Kamienia. Sempelborka o tym drzewie bzowym siła trzymają, a dziwne jakieś ziemne fantasmata pod nim być twierdzą, które oni krasnymi ludźmi zowią i mówią, iż często w nocy, gdy miesiąc świeci ludziom, zwłaszcza chorym, widzieć się dawają. ich urodzie powiadają, iż więcej na łokieć nie są wyższej wzrostem. Też to o nich dzierżą, żeby oni niewdzięcznym zboże z gumien brali, a do tych co je czczą nosili.
Na schodzie października też bogu Ziemiennikowi szczedwszy się w gromadę czynili, co i dziś jeszcze na niktórych miejscach czynią, z cerymonijami starych poganów, które tu krótce przełożę, abyś obaczył, jako stary nałóg zły. Zebrawszy do gumien zboże z kila wsi, Składają się na biesiadę, a gdy się zejdą gospodarze z żonami i z dziećmi, i z sługami, potrząsną stół sianem, a drugdzie obrusem przykryją, chleba nakładą i cztery kufle piwa postawią. Po tym przywiodą cielca i cielicę, barana i owcę, kozła i kozę, ze każdego samca i samicę, takież i ptaków. Tam ich ksiądz czarownik, chłop prosty, wymówiwszy swoje baśni, kijem uderzy którekolwiek z onych bydląt, tam potem wszyscy kijmi tłuką, ofiarując to Ziemnikowi dyjabłu swemu a dziękując mu, iż od wszego złego ich zachował. Z tej ofiary potrawy gotują, a do stołu siadwszy, od każdej potrawy, pierwej niż jedzą, po wszystkich kąciech po sztuce miece ich wieszczek za ofiarę swemu Ziemiennikowi, tuż jedzą i piją, w długie trąby hucząc, aż się popiją.
W Kurlandach i Iflanciech jeszcze tego bałamąctwa dosyć. W Prusiech zaś, w Sambijej i około Insterborku, Ragnety etc. mają swoje święto, które zową Pergrubi. Z kila wsi zsypują słód na piwo, a szczedwszy się w dom jaki wielki, tam ich Wurschait czarownik wziąwszy wielki garniec piwa, podnosi go wzgórę, a modłę czyni do boga Pergrubiusa mówiąc: O, Weszpocie Dewe musu Pergrubios etc. (O, Wszechmogący Boże nasz Pergrubiusie etc.). Dziękuje, iż zimę odegnawszy lato im przywraca, prosi, aby im żyzny rok dał, potem ujmie konewkę z piwem zębami, a wypiwszy piwo, rzuci konewkę przez się, nie dotykając się jej rękoma, a starszy onej wsi ją chwyta, a nalawszy co narychlej piwa na stół stawia. Wziąwszy zaś kufel Wurschait Perkunusa albo Pioruna prosi, aby gromy. grady etc. odwrócił, także mu kufel piwa w zęby ująwszy na cześć wypije. Potem wszyscy piją tym sposobem Swajstyrowi, bogu światłości,i dla pogody i Pilwitowi dla zgromadzenia dobrego zboża i innym bogom, bo ich 15 mają,, czyni po kuflu piwa za każdym razem w zęby wziąwszy pełniąc, a chłopi za nim, potem by wilcy wyjąc, ku ich chwale pieśń śpiewają. A jeśli zły urodzaj będzie, grzechom to swym przypisują, prosząc przeto Auschlawissa, boga chorych i niemocnych, aby się do innych bogów o łaskę za nimi przyczynił. Tamże w Zudawen, Zamland chłopi jakoby po kolędzie chodzą raz do roku, zbierając pieniądze, chleb i inne rzeczy, co potem przedadzą, a za te pieniądze kozła albo byka, a jeśli im pieniędzy stawa, oboje kupią. Potem Wurschaitos, ich pop, wdziawszy wieniec na głowę, położy rękę na kozła albo na byka, prosząc bogów wyższej mianowanych, aby od niego obchód tego święta wdzięcznie przyjęli, a wziąwszy byka albo kozła za rogi, wiodą go do gumna i podniosą go wszyscy chłopi wzgórę, a Wurschait pop opasawszy się ręcznikiem, wzywa po wtóre wszystkich bogów mówiąc: Ta jest chwalebna ofiara i pamiątka ojców naszych, abyśmy zgładzili gniew bogów swoich. Potem wkoło trzykroć chodzi szepcąc, a potem onego kozła zarzeżą, krwie na ziemie nie rozlewają, ale w jaką waskę wycedzą, którą potem Wurschait ludzie kropi, ostatek każdy z nich po trosze w garnuszki do domów rozbiorą, a tym bydło kropią jako w rzymskim kościele święconą wodą. Zsiekawszy byka albo kozła w stuki, warzą, a chłopstwo około ognia siedzą, który barzo wielki uczynią, niewiasty lepak ich przynoszą placki nie pieczone, a oni wziąwszy po placku, ciskają je sobie przez płomień jeden ku drugiemu, tak długo iż się upieką, potem jedzą i piją, hucząc w trąby długie całą noc. Rano ostatki tej kolacji wynoszą na rozstanie dróg i placek a to ziemią zasypią, aby pies albo inny zwierz tego nie doszedł, potem się rozchodzą.
Tu już koniec temu rozdziałowi czynię, innych bałamuctw barzo wiele umyślnie opuszczając, które pobożny czytelniku słysząc i zadziwić się musisz okrutnemu zaślepieniu i Panu Bogu dziękować się zeznaż winnym cię z tak gęstych ciemności wyrwał.

O POGRZEBACH STARYCH PRUSAKÓW POGANÓW
I TERAŹNIEJSZYCH POZOSTAŁYCH
CAPUT VI
O zmartwychwstaniu na dzień sądny wierzyli, ale niedobrze, bo jakowej tu był na świecie godności zmarły, takiej go być rozumieli i na onym. Jeśli był szlachcicem albo chłopem, bogatym albo ubogim, wielmożnym albo chudym pachołkiem, takież miał być po zmartwychwstaniu. I dla tegoż z książęty, z pany i z szlachcicami umarłymi sługi, służebnice, szaty, klejnoty, konie charty ogary sokoły łuk z sajdakiem, szable, włócznią, zbroje i insze rzeczy, w których się zmarły za żywota kochał, z rzemieślnikami takież ich naczynie, z chłopy wiejskimi i innymi to; czym sobie, żywności który z nich nabywał, palili, tak wierząc, iż z tymi rzeczami wespół zmartwychwstać mieli, a jako na tym świecie, tak i na onym tego używać, tym się cieszyć i żywić mieli. Rysie też albo niedźwiedzie paznokcie palono z umarłymi, bo wierzyli, iż na górę wielką a przykrą ku sądnemu dniowi wstępować mieli, jakiś bóg wszechmocniejszy nad wszystkim światem czynić miał, a przeto iżby tym snadniej i bezpieczniej tam wleźć mogli, paznokciami rysimi myślili sobie pomagać.
Ten obyczaj i inne mieli Litwa, Żmódź, Prusowie starzy jednego narodu, nabożeństwa, obyczajów jak domowych, tak wojennych ludzie będąc, acz język za czasem odmienili.
W kurlandskiej ziemi są jeszcze tego znaki z strony pogrzebu, acz różne. Kiedy się który śmiertelnym czuje, tedy przyjaciół i sąsiadów na beczkę albo dwie piwa prosić każe, których przeprasza i żegna. A oni zaś umarłego w łaźni pięknie umyją i ubrawszy go w czecheł na stołku posadzą, a z rzewnym płaczem, pijąc do niego, mówią: Ja do ciebie piję, miły przyjacielu, i czemuś umarł, mając miłą małżonkę, dziatki, bydło etc., dostatek wszystkiego?, Na dobrą noc potem drugi raz do niego piją i proszą, aby na onym świecie ich przyjacioły pozdrowił, a z nimi sąsiedzko żył. Ubrawszy go potem w szaty, a jeśli mąż będzie, przypaszą mu kord albo siekirę, ręcznik też około szyje, w który kila groszy, chleba i soli na strawę mu zawiążą i dzban piwa z nim tak do grobu włożą.
A gdy niewiastę grzebią, nici i igłę jej włożą, aby sobie, jeśli się jej co zedrze na onym świecie, zaszyła. Gdy umarłego do grobu wiozą, przyjaciele idąc procesyją nożmi wzgórę szermując, wołają: Geigoi, Begeite, Pokkole – to jest: Uciekajcie, precz biegajcie dyjabli od ciała.
W liflantskiej lepak ziemi i po dziś dzień za Mojzą Sołkową to się znajduje, iż przy pogrzebiech umarłych w trąby grają, śpiewając: Idź, nieboże, z tego nędznego świata, z rozmaitych ucisków, na wieczne wesele, gdzieć ani buczny Niemiec, ani drapieżny Lejlisz to jest Polak albo Litwin, ani Moskwicin krzywdy nie uczyni. Pamiątkę też umarłych ojców, matek i innych , krewnych w październiku miesiącu obchodzą, a czasem na kożde święto na grobiech lamentliwie śpiewają z płaczem, wyliczając zmarłego godności.
Kurlandowie, Prusowie do karczmy zaraz z kościoła idą, a tam stypy zażywają, bez nożów jedząc, a każdej potrawy sztukę kto życzliwy zmarłemu pod stół miece i kufel piwa leje. O czym już dosyć.

O ŚMIERCI WEJDEWUTA KRÓLA PRUSKIEGO
I NAZNACZENIU NA PAŃSTWO SYNA JEGO
A O UDZIALE INNYCH SYNÓW
CAPUT VII
 Roku 573 Wejdewuto, król pruski, widząc się w leciech zaszłego, bo 116 lat był żyw, umyślił dla pokoju syny swoje za żywota podzielić. Dla tegoż zebrał wszystkę szlachtę i pany pruskie, którym to oznajmił na co gdy zezwalali, pierwszy syn Saimo rzeczony panem pruskim mianowany jest. Do świętego dębu tedy, gdzie bogowie ich byli (jakom wyższej pisał), zgromadzili się wszyscy, a Krywo Kryweito, ich biskup nawyższy, kozła zabiwszy, bogom paloną ofiarę za grzechy wszystkiego ludu oddawał.
Potem wezwany do gromady pierworodny syn królewski Saimo, któremu ociec rzekł: Synu miły, ślubujesz miłościwym bogom naszym przystojną cześć, chwałę z powinnym nabożeństwem, a tudzież naszemu Krywo Kryweito winne posłuszeństwo, słuszną uczciwość oddawać, a bogów naszych i Krywo Kryweita z sługami jego, wespół z bracią swoją do gardła bronić, żeby jak na zdrowiu bezpieczni, tak na czci nie zelżeni, a na majętności uszkadzani nie byli, ale co dato się pomnażali i zaczęte nabożeństwo się mnożyło? Na co Saimo, pierworodny syn królewski, odpowiedział: Ślubuję pod karaniem boga mojego Perkuna.który mię ogniem swym niech zabije, jeśliż tego wszystkiego nie ziścię. Rzekł mu zaś Krywo Kryweito: Wlóż rękę twoję na głowę ojca swego, a dotkni się dębu twych przemożnych bogów. Tedy król Wejdewuto i Krywe Kryweito przy bytności wszystkiej szlachty rzekł: Bądżże ty już panem w ziemi Goiko i Niemo.
Tymże sposobem i ceremonijami inny synowie królewscy wzięli udzielone sobie państwa. Pierwszy syn ziemicę swą od imienia swego Żejmodź (do teraz Żmódzią), a drugą Zamland mianował, z którego księstwa za poganów ludu do boju godnego 4000 jezdnych a 40 000 pieszych wychodziło. Tej ziemie albo księstwa główne miasto teraz i rezydencyja książąt jest Królewiec, zbudowane z zamkiem roku 1260.
Sudo, wtóry syn, od niego Sudonia albo Sudawen ziemia rzeczona, w lud kiedy nad inne księstwa pruskie bogata, mając do boju 6000 jezdnych a więcej niż 12 000 pieszych. W tej ziemi nazacniejsze familije, celniejsza szlachta i przebrani dworzanie mieszkali, przez Krzyżaki potem dla niewiary poburzona, teraz pustynia, tak że jedno siedm wsi w Laubtaskim powiecie zostało.
Natangia, trzecia ziemia, od Natanga nazwana, te od Barterlanda Alba rzeka dzieli, od Pomesanii Passarga. Nadrowia czwarta od Nadra. Szaławonia 5 od Szaława, tę dzieli z Litwą Memel albo Niemen rzeka. Bartenland od Bartona mianowana ziemia szósta, graniczy z Litwą 70 jezior i puszczami, od Galindii także ją jezioro wielkie dzieli. Galindia 7 ziemica od Galinda nazwana. Warmia 8 od Warma imię wzięła, sławna i dziś warmieńskim biskupstwem. Hockerland 9 od książęcia Hoggo. Pogesamia zaś od córy jego Pogia 6 ziemica rzeczona. Chełmieńska ziemia 10 od Colmii, syna Wejdewutowego rzeczona. Pomesania 11 ziemica pruska od Pomeza, syna Wejdewutowego nazwana, przez którą Wisła, Elba, Drużno, Drobnic, Wesera rzeki idą. W tej ziemi sławne z zamkiem obwarowanym miasto Malbork, założone roku 1302, zamek zaś 1281.
Teć są imiona synów Wejdewuta, pana pruskiego, i udziały ich albo ziemice od ich imion nazwane. Był dwunasty syn Litwos z Litewki narodzony, którego jako z innej matki urodzonego, bracia nienawidzieli ;i bitwy z sobą staczali, potem Litwos ustąpił Prusom a do swych ojczystych kątów litewskich się udał. A bracia jego na swych udzielech przestawając, w miłości mieszkali, skądże też przeciw nieprzyjaciołom potężni byli a w pokoju żywiąc, w gospodarstwo się wprawowali.

O WIELKIM OKRUCIEŃSTWIE PRUSÓW, GALINDIANÓW I INNYCH
CAPUT VIII
Za czasem tak się lud ten pruski rozmnożył, jako w pokoju, że im w ziemi ich ciasno być się zdało. Przetoż zwierzchność tej ziemie Galindyjej rozkazała to babam srodze (jako Farao w Egipcie); aby żadnego dziewczęcia, gdy się urodzi, nie żywiły; go, iż ich lutość odwodziła, gdy nie czyniły, obrzażowali piersi paniam i żonąm, aby tak żadnego dziecięcia, wychować nie mogły. Tam płaczliwe narzekanie, żałosny lament z gniewem zamieszany onych pań uskromić się nie mógł.
W tej to ziemi była białagłowa dziwnego dowcipu; rozumu bystrego, która w powadze u wszystkich wielkiej była i za prorokinią (ona czarownica pewnie była) ją miano. Do tej celniejsze panie ziemie onej przyszedwszy, swoją nieznośną ciężkość, boleść, a co więcej bę z płaczem skarżąc się przełożyły, rady jakby się tak wielkiego gwałtu nad mężami okrutnymi pomścić i sobie to nagrodzić miały, szukały. Ta miła prorokini, wzięła to sobie na rozmysł i tę drogę ku pomście ich wynalazła. Wezwała do siebie przedniejszych ziemie Galindii i taką rzecz ku nim uczyniła: Ta jest, o Galindiany, wola bogów naszych wszechmocnych, przez mnie wam znać dają, żebyście tudzież nie mięszkając, nie biorąc na się zbroje ani z sobą żadnej broni, w ziemię szli, burzyli a łupów, których wam bogowie nadadzą, nabrali.
Co jako skoro pogaństwo usłyszało, co żywo jak na miód bieżeli, żony z dziećmi doma zostawiwszy, plundrowali ziemię krześcijańską, więźniów i łupów nabrawszy, do domu się wracali. Lud krześcijański mogąc zrazu odpór dać jako bezbronnym, z strachu się pokryli, aż kila więźniów od pogan do swych przybiegwszy, im to opowiedzieli, iż broni nie mają. Dodawszy sobie serca krześcijani, obronno za pogany w pogoń się udali, doścignąwszy na głowę je zbili, łupy odebrawszy, do domu się z weselem wrócili.
Tak ich prorokini zwiodła i stał się im wet za wet. Sudawowie, sąsiedzi i bracia ich, wpadszy też do Galindii, spustoszyli ziemię, bydło wygnali, żony ich z dziećmi z dostatkiem zabrali. To pisze Petrus de Dusenburg. Wprawując się tak powoli pogaństwo okrutne w tyraństwo, w Mazowszę, pomorską ziemię i w inne wtarczki czynili a okrutne morderstwa zwierzęcią srogością, nie mając baczenia na żadną płeć, płodzili a z zwycięstwa przyjeżdżając, co nazacniejszą osobę jako i Litwa we zbroi z koniem na ofiarę palili żyw o bogom swoim.

O NAWRÓCENIU POLAKÓW DO WIARY KRZEŚCIJAŃSKIEJ
A ZAMORDOWANIU WOJCIECHA ŚWIĘTEGO OD PRUSÓW POGANÓW
CAPUT IX
Roku Pańskiego 965 Mieszko polski monarcha z swymi wiarę krześcijańską przyjął i w Gnieźnie jest okrczony, a Miecsław od sławej dobrej był mianowany. Przed tym Mieszko od zamieszania Rzeczypospolitej, gdy się ślepo urodził, był rzeczony: Polacy też za nim 7 dnia marca się pokrczili. A gdy ewanieleli ją czytano, miecza do połowice dobywali, dając znać się być gotowymi do gardł o wiarę czynić. Między inszymi nauczycielmi słowa Bożego był też Wojciech święty, który z Węgier do Polski przyszedwszy, do Prus poganów się udał nauczać ich prawdy Bożej, a przewiozwszy się przez Ossę rzekę, która jest za Grudziądzem lń, szedł daliej w bałwochwalskie pogaństwo, ucząc ich, że to coć chwalą stworzenie jest, ukazał im prawdziwego Boga, sprawcę wszech rzeczy mego Syna Jego Jezusa Krystusa mesyjasza prawdziwego, za nas ukrzyżowanego etc. Co oni słysząc, pędem rzucili się nań i zabili go nad morzem, blisko miasteczka co dziś Fischhauss zowią. Do Bolesława króla polskiego potem wskazali, że Boga jego zabili i zakopali, nie rozumiejąc sprośne pogaństwo, że święty mąż ten nie zdobywał się na bósztwo obyczajem bogów ich, którzy to imię sobie kradli, ale samego siebie uniżając, jako jedynego prawdziwego Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego wyznawał, inszych też do tego wiódł. Na okup ciało jego podali tym sposobem, aby im tak złota dano, jako ciało zaważy. Bolesław zebrawszy skarbów jako naprędziej mógł, potrzebę na odkupienie ciała posłał tam; a gdy ważono, nic nie zaważyło z Boskiej sprawy. Przywieziono tedy je do Trzemeszna naprzód klasztora, a potem do Gniezna przeniesione, o wielkich cudach przy grobie jego piszą.
Tą sławą za gorąca rozniesioną Otto tego imienia trzeci, cesarz krześcijański, z świetnym pocztem do Poznania naprzód; potem. da Gniezna nąwiedzać grób Wojciecha świętego przyjachał, szukając tego, co doma miał. Przeciw niemu Bolesław król dosyć ozdobnie wyjachał, czyniąc mu poczciwość; a z nim do Gniezna szedł, po długich ucztach koronę od niego wziął przy arcybiskupie gnieźnieńskim Gaudenciusie, wolnym go też uczynił cesarz od poddaności dani, co przedtem wszyscy królowie, książęta etc. winni byli cesarzowi oddawać. Ten to Bolesław wtóry krześcijański monarcha, . a pierwszy król koronowany polski, Chabry od Rusaków dla jego śmiałości i czujności wojennej rzeczony był. Koronacyja jego była Roku Pańskiego 1001.

PRUSOWIE BOLESŁAWOWI KRÓLOWI HOŁDOWAĆ MUSZĄ
CAPUT X
Bolesław król polski pierwszy, przez Ottona trzeciego cesarza rzymskiego koronowany, wygnanego Śwatopełka a na kijowskie państwo wsadziwszy (gdzie tei wjeżdżając w .bramę rzeczoną Złotą na pamiątkę wieczną mieczem do połowice forty przeciął), Jarosławia poraziwszy, z saskimi i z Pomorzany granice miał, a one sobie. po rzekę Elb albo Łabi aż do Morza Niemieckiego z nimi ustawił wkopawszy żelazne słupy na wieczność. Z Rusią takiej uczynił po Niepr. To wykonawszy, do Prusów pogan z wojskiem swym się wezbrał, na które bez wieści przypadwszy bił, zgromił, ziemię pustoszył, miasta też Balgę, Radzyno i Romnowo albo Romowę zburzył, miasto główne i stolice biskupów nawyższych pogan, tamże też dąb u nich święty z ich bałwanami wyciął i w popiół obrócił. Krywo Kryweito z swymi wejdolotami i z celniejszymi pany do lasa w jamy uciekli (zły strach), ale słysząc o srogim pustoszeniu ziemie swej, posłali naprzód gońca prosząc o wolne a bezpieczne do króla przyjachanie czego gdy im lutościwy król pozwolił, sami co przedniejszy do niego przyszli, a jemu z uniżonością (lepszy karany) poddaność ofiarowali i trybut na pewne miejsce każdego roku dawać obiecali.
Wdzięcznie to od nich król Bolesław przyjął i uczyniwszy pokój w ziemi, z tryumfem i weselem wielkim, rycerstwem łupami obciążonym, do Polski się wrócił. Pierwy jednak niż wyjechał, postanowił granice swe o Morze, które Balteum zową, przetoż graniczny (na znak też zwycięstwa) słup żelazny w pośrodku Ossy rzeki postawił, skąd też przyległa wieś Słupie imię wzięła.
Tak sobie ułożył pewne granice na wschód słońca, na zachód i pułnocy. To zhołdowanie Prusów według kronik pruskich miało się dziać Roku Pańskiego 1015, drudzy twierdzą 1017. Po wielkich pracach, które miewał ten sławnej pamięci król Bolesław, wpadł w niemoc, w kilku miesięcy umarł, mając wieku swego lat 58, trzeciego dnia kwietnia roku 1025. Królował lat 25. W Poznaniu śrzód kościoła na tumie pochowan. Smierć jego kometa, która na ten czas była, znaczyła. Tak żałośni byli Polacy z śmierci tego króla godnego pamięci, że cały rok jak mężowie, tak niewiasty w żałobie grubej chodzili, biesiad żadnych ani tańców nie stroili.

OD KOGO MAZUROWIE RZECZENI I JAKO Z PRUSAMI
OD KAZIMIERZA PORAŻENI A O OBIESZENIU
PIERWSZEGO ICH PANA
CAPUT XII
Po śmierci króla polskiego Mieszka, w interregnurn Maslaus albo Masos, podczasy, nieboszczyka króla, widząc roztargnieniu pogodę, płocki powiat opanował, a mając po sobie gromadę ludu, państwu temu od imienia swego nazwisko Mazowsze dał, ufając już siłam swoim. Gdy Kazimierz obmyślawał pokój R,ze. pospolitej, do tego się naprzód udał, aby upornego a okrutnego Maslausa albo Mazosa, który ustawiczne wtarczki do Polski czynił, skrócił. Przetoż zebrawszy wojsko do Mazowsz ciągnął.
Ochotnie też Maslaus z swojemi się gotował, mając wieść o tym, a wyjechawszy z wojskiem królowi bitwę dał. Porażeni Mazurowie i rozproszeni musieli królowi zwycięzcy czołem bić. Mąslaus zaś tyran, nie ufając swoim, do Prusów poganów się udał, u których pomoc szukał, jakoż u poganów na krześcijany prętko znalazł. Jadwieżów też pobratyniów pruskich w tym używał, z którymi się zgromadziwszy do Mazowsza ciągnął, a ziemię nie osadzoną w ten czas łatwie wziął.
Kazimierz jako skoro o nieprzyjacielu się dowiedział, wszy co mógł nawięcej ludu (którego naprętce wiele nie mógł mieć), przeciw zdrajcy ciągnął. Maslaus też jakoby pewien zwycięstwa, ufając w mocy i w mnogości okrutnego ludu pogańskiego, króla u Wisły czekał. Gdy blisko siebie obozmi stali, Kazimierz niejako dla nierównego pocztu nieprzyjaciół był strachem. zjęty, czym uczynił złą myśl żołnierzom swoim. Ale w Bodze ufanie kładąc a sprawiedliwą wojnę zaczynając, pierwszym się też zwycięstwem ciesząc, rzecz o tym do wszystkiego rycerstwa ozdobną uczynił, którą tak ich serca animował, że wszyscy krzyknęli bić się do gardł.
Dał znak potkania, nieprzyjaciele także, okrzyki ogromne, głosy różne aż pod niebo rozbijają. Poganin nielutościwy oślep bije, naszy mężnie (choć nierówno) odbierają. Porażeni na koniec pogani tył podają, a naszy tym barziej przypierają. Okrutna porażka, że jako Pruska Kronika świadczy, Prusów, Jatwieżów i innych poganów na placu 15 000 zostało, a pojmanych 2000 było.
Maslaus do Prus przedsię po porażce uciekł, mając o Prusach (iżby mu znowu przeciw Kazimierzowi królowi polskiemu pomoc dać mieli) tę nadzieję, ale go barzo omyliło. Bo Prusacy dostawszy go, mszcząc się swych braci na wojnie pobitych, zadawszy mu wielkie męki, na wysokiej szubienicy pana Maslausa obiesili, pośmiewając się z niego tymi słowy: Wysokimeś być pragnął, wysokoż wiś. Tak zły rady sprawca źle zginął, a imię jednak od siebie Mazowszu zostawił. Prusowie obaczywszy się, łaski u króla żądali, którą też otrzymali. Trybut zatrzymany oddali i dawać na potem ślubowali, tak się pokój stał.

BOLESLAW PRUSY FORTELNIE PORAZIŁ
CAPUT XIII
Po śmierci Kazimierza króla polskiego, który umarł roku 1058 a w Poznaniu pochowan, na królestwo Bolesław, rzeczony od dobrego serca Śmiały, był koronowany w młodych leciech, którego młodość Prusowie sobie lekceważąc, tudzież zabawionego widząc czeską wojną, do Pomorza wtargnęli, przebywszy Wisłę, bez lutości ziemię plundrowali, co się nawinęło żywili, plonów do domu wiele nabrali. Obawiając Polaków, mocną twierdzą nad Wisłą, gdzie teraz Grudziądz, zbudowali, Gródek nazwali, łupy, których z Polski nabywali, tam składali. Tak srogie wojska zbierali, że wszystką pomorską ziemię mało nie osiedli i opanowali Bolesław uspokoiwszy burdy z książęciem czeskim Bratysławem i pokój utwierdziwszy krewnością (bo za żonkę Bratysław króla polskiego Bolesława siostrę Swentochnę wziął) do Prus wielką się mocą ruszył, ale bitwy dać nie chcieli, a Gródka pod nimi dobyć mocą nie mógł, bo ze wszech stron dobrze był obwarowany, fortylem ich, a nie jawną bitwą, której się zbraniali, pożyć umyślił. Ruszył się tedy z wojskiem jakoby chciał nazad do Polski, zaniechawszy nieprzyjaciół, jechać, ale przyszedwszy w ciasne kąty, cicho z wojskiem leżał, cyhając na pogany. Prusowie mniemając, aby król do Polski odjechał, z swoich jam wychodzą, aż śmielszy, że przed sobą nikogo nie widzą, radzić zaczęli o wtarczce do Polski i nie mięszkając na to się zgotowali, czego gdy się król przez śpiegi pewnie dowiedział, z wojskiem swym ochotnie przeciw im się spieszył, a przeprawiwszy przez Ossę rzekę. na niespodziałe ogromnie uderzył i na głowę poraził i tak zaś pomorską ziemię, którą oni już mało nie wszystkę byli opanowali, wziął a Prusy po staremu pod swą moc podbił roku 1059.

POMORZANIE I PRUSOWIE Z PODDANOŚCI SIĘ WYŁOMIWSZY,
SZKODY CZYNILI ALE KILAKROĆ OD POLAKÓW PORAŻENI
CAPUT XIV
Pomorzanie i Prusowie pogani nowego króla Władzisława Hermana polskiego zabawionego wojną czeską i morawską widząc, wybili się z posłuszeństwa a szkody w Polszcze czynili, hołdu dawać nie chcieli, przeciwko którym król z ludem Sieciecha wojewodę krakowskiego, hetmana wyprawił. Stoczyli z sobą bitwę w dzień Wniebowzięcia Panny Maryjej, na obie stronie równi sobie będąc, zwycięstwo niepewne alić pogani gdy tył podali, naszym serca dodali, w nich wielką szkodę uczynili. Łaski potem prosić musieli i posłuszeństwo z danią obiecali roku 1083. Zaraz po odjeździe wojska królewskiego przyszła wieść, iż Pomorzanie i Prusowie wiary nie trzymają, szkody czynią. Król tym obruszony, zaraz w miesiącu lutym, z małym, jak naprętce zebrać mógł ludem, ale jednak przebranym, rozdzieliwszy lud na dwa ufy, ziemię pogańską wzdłuż i wszerz ogniem i mieczem; żadnego odporu nie mając, wojował a z łupem wielkim i się nakierował.
Pomorzanie z Prusy sąsiady, co się byli w jaskinie pokryli, dowiedziawszy się o małym ludu królewskim, zgromadzili się co narychli w pogonią za królem, co szpiegirze, które za sobą król zostawił, jemu tudzież, że w piąci milach są za nim, znać dali. Rycerstwa swego Władzisław radził się, co by czynić miał, jeśliż ujeżdżać, albo się potkać z wielkością ludu małym pocztem. To jednomyślnie rycerstwo polskie zamkło, że wolą poczciwie umrzeć niż uciekać, bo to niesłuszni rycerzom i panom przed sługami i hołdownikami swymi uciekać.
Potkali się tedy mężnie o trzeciej godzinie na dzień, a trwała wątpliwa bitwą aż do zmierzchu, tam potem szyki pomylili Pomorzanie i zwyciężeni tył podali. Polacy z zwycięstwem, obciążeni plony do Gniezna jachali, bo Wielkanoc święta zachodziła. Gdy król zwykłe z swoimi nabożeństwo odprawił, wypoczynąwszy żołnierzom i bydłu, zebrawszy ludu więcej zaś do Pomorza ciągnął, a one mocą z Prusami do posłuszeństwa przywiódł, gdy pierwej do niego przyszli łaski żądać, wydając przyczyńce rebelii, których na gardle król pokarał roku 1060.
Niedługo trzymali słowo Pomorzanie, abowiem znowu królowi wtargnęli w ziemię i Miedzyrzecz na saskiej granicy wzięli przez zdradę i wiele korzyści wygnali. Władzisław król gdy to usłyszał, tudzież Sieciecha . hetmana z ludem wyprawiał. Bolesław też królewic ojca prosił, aby go tam ku dobywaniu zamku posłał. Ociec dziwował się chęci jego w młodych leciech ku rycerskim rzeczam i acz mu tego z pierwu zbronił, potem na to zezwolił i ufiec jeden ludu z niektórymi pany jemu poruczył, Sieciech, aby wszystko rządził (jako doświadczony hetman) rozkazał. Którzy gdy oblegli Miedzyrzec, szturmowali przez ustania gwałtem k niemu, ale mu nic uczynić nie mogli, gdyż mocno obwarowany był.
Głodem umyślili Polacy przymusić Pomorzany do podania zamku, co oni zrozumiawszy, chlebem i mięsem z zamku pogani ciskali na Polaki. Tym poruszony Sieciech chciał odstąpić, mniemając tam wiele żywności być. Ale Bolesław królewic we 12 leciech będąc, tak powiedział: „Wierzcie mi iście, iż ludzie ci żywności nie mają, jedno nas tak fortelem podchodzą i zbyć chcą, ale poleżmy jeszcze a tego doznamy”. I kazał Bolesław królewic polski przeciw ich chytrości kilka domów budować około zamku i gontami pobijać, bo tam drzewa dawając znać, iż tam zimować chcą. Bacząc to Pomorzanie posłali z wielkimi dary do Bolesława królewica podawając mu zamek i wszystko co jest w nim, zachowawszy tylko zdrowie swoje. Królewic przyrzekł uczynić i także się stało, nadgrodziła się irn wszystka utrata przez roztropność króla młodego Bolesława, zamek wzięli, do domu się potem z radością wrócili.

BOLESŁAW CRISPUS PRUSY PORAZIŁ, DO HOŁDU
I PRZYJĘCIA WIARY KRZEŚCIJAŃSKIEJ PRZYWIÓDŁ,
ALE POTEM OD NICH SRODZE PORAŻON
CAPUT XIX
Roku Pańskiego 1164 był król w Polszcze imieniem Bolesław, Crispus od kędzierzawych włos rzeczony, ten z wojskiem wielkim do Prusów pogańskich się ruszył, wszerz i wdłuż ogniem i mieczem okrutnie ziemię zwojował, a Prusy, że żądali łaski, przymusił. Której im pokazać nie chciał, ażby przysięgli trybut królowi na każdy rok dawać i porzuciwszy a popaliwszy swe bałwany, na wiarę się krześcijańską okrzcić. Co gdy Prusowie przyjęli i przysięgą to swą potwierdzili, łatwie królewską łaskę otrzymali.
Poburzyli tedy bogów swych fałesznych bałwany, a na to miejsce jedynemu prawdziwemu Bogu kościoły pobudowali, pokrzcić się i z dziećmi dali, co jednak nie z chęci, ale obawiając się czego gorszego czynili, jako się niedługo potem pokazało. Bo jako skoro król odjechał z wojskiem, do smrodu się zaś swego wrócili, ledwo rok wytrwawszy w wierze krześcijańskiej, zaś jawnie bałwany chwalić poczęli, wyrzuciwszy kapłany z obrzędy krześcijańskimi, kościoły splugawili. A obawiając się, żeby tego nie przypłacili, do króla z wielkimi dary posłali, opowiedając się, iż oni z posłuszeństwa jego się nie wyłamują, ale owszem jemu wiarę zupełną chować chcą. Tylko proszą, aby do wiary nie byli niewoleni, gdyż wszystek lud woliałby nie wiem co cierpieć, niż ojcowskich bogów i zwyczajnych obrzędów odstąpić.
Nie oparł się o to król jakoby się godziło, gdy słyszał, że wiary jemu nie łariiią- i przetoż tak posły od. prawił, jakoby na to zezwalał. Więcej ważąc powagę majestatu swego niż Boskiego. Albo darami tak zmamiony, które i mądrych serca ślepią. Nie myśląc, że niepohamowany upór, któremu raz wodzy popuszczą, Czego jednak na niezbożnych Prusach jawny przykład został, bo oni widząc, iż im pierwsza wina spełzła, zhardzieli b i jawnie królowi z poddaności się wyłamali, urzędnika jego precz wygnali, z wielką potem mocą chełmską ziemię i Mazowszę okrutnie burzyli, a wiele więźniów i dobytka nabrali.
O czym do Bolesława gdy wieść przyszła, bez mięszkania za nimi z małym ludem w pogonią się udał, ale już byli pogani uszli. Roku zaś 1167 nagotowawszy się Bolesław dobrze mocą do Prus ciągnął, w ten czas na zdradzie dwaj Prusowie przystali do króla, czyniąc się wygnańcami, a świadomymi w pruskich ziemiach, przeto im sprawę i wodztwo poruczono wojska. Którzy w pustynie, lasy, błota i trzęsawice wielkie a w ciasne kąty lud zawiedli, że nie mogli ani nazad, ani naprzód wynidź, tam je Prusacy haniebnie porazili, że prawie co celniejsze rycerstwo polskie tam poległo. Tam też Henryk księże lubęlskie i sędomierskie, mężnie się z nimi bijąc, zabit. Kazimierz potem, brat Henryka tego, będąc królem polskim, nad Prusami i śmierci swego brata się mścił i nieposłuszne skrócił, a do poddaności i dawania dani zaś przywiódł, w czym też wziął zakład 100 Prusaków.